Można by sądzić, że skoro baza wojskowa na terenie Bornego Sulinowa była utajniona, nie było możliwości kontaktowania się żołnierzy z ludźmi z zewnątrz i odwrotnie. Teoretycznie tak było, ale w praktyce zawsze znalazł się sposób, by mieszkańcy okolicznych wiosek mogli spotkać się z żołnierzami lub dostać w obręb pilnie strzeżonych "terenów leśnych". Głównym celem zazwyczaj był handel, ale także rozrywka, gra w piłkę czy tańce.
O czasach niemieckich jest trochę mniej informacji, ale i wtedy okoliczna ludność kontaktowała się z niemieckimi żołnierzami, o czym opowiadali w 2011 roku dawni niemieccy mieszkańcy Gross Born podczas spotkania wspomnieniowego, zorganizowanego w Bornem Sulinowie. W 1945 roku ci stateczni dziś panowie mieli po kilka lat i byli dziećmi żołnierzy niemieckich, uciekającymi z "leśnego miasta" przed Armią Radziecką.
 |
| www.bornesulinowo.pl |
Życie na tym terenie w czasach radzieckich widać na starych zdjęciach, na których uwieczniono nie tylko żołnierzy podczas ćwiczeń czy w pracy, ale i w ich czasie prywatnym, na przykład na spacerze z żonami czy podczas pikniku. Nie brakuje również zdjęć ich dzieci.
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
www.bornesulinowo.pl
|
Żołnierze stacjonujący na terenach Bornego chętnie handlowali z polskimi mieszkańcami okolicznych wsi. Jeden z mieszkańców miasta, który mieszkał w którejś z pobliskich miejscowości, opowiadał, że nie doskwierał im problem „kartek”, tak dobrze znany ich rodakom w tym czasie. Polacy, którzy przedostali się do sklepu w Bornem Sulinowie (często jedyną możliwością dostania się do miasta było przepłynięcie jeziora Pile), nie stali w długich kolejkach, a sam sklep był najlepiej zaopatrzony w całym powiecie.
Podczas wycieczki do Bornego Sulinowa wysłuchaliśmy też kilku ciekawych historii o tym, jak młodzi mieszkańcy okolicznych wsi grali z Rosjanami w piłkę, po prostu się z nimi przyjaźnili. Nawet, kiedy zdarzyło się, że delikwenta złapano podczas bytności w zamkniętym przecież mieście, często proponowano mu przepustkę na kolejne "wizyty".
Polacy żyjący na tamtych terenach na swój sposób lubili Rosjan i nie przeszkadzała im ich obecność. Podobno za butelkę „domowego alkoholu” żołnierze oddawali cywilom jedzenie, ubrania, a nawet benzynę i części ze starych pojazdów wojskowych.
Rosjanie nie niszczyli tego, co pozostawili Niemcy. Wszystkie budynki były odbudowywane i modernizowane, a koszarowce miały bardzo wysoki standard mieszkalny. Budynki radzieckie charakteryzowały się płaskim dachem, za to budowle niemieckie miały dach spadzisty.
Kiedy Rosjanie opuszczali Borne Sulinowo, mieszkańcy okolicznych wsi nie do końca się cieszyli. Dla nich kończył się okres dobrobytu, sklepu z pełnymi półkami, bez kolejek i z benzyną bez kartek. Choć relacje z Rosjanami nie zawsze były pozytywne, niejeden Polak uronił wtedy łzę za odchodzącymi żołnierzami.
Obecnie w Bornem Sulinowie mieszka Oleksandr Pliven, cywilny fotograf garnizonu, który pracował tu od 1986 do około 1991 roku. Następnie wraz z żoną i córką wrócił w okolice Doniecka, by po pięciu latach przyjechać do Bornego i osiedlić się właśnie tutaj na stałe. Wraz z żoną prowadzi restaurację "Sasza Kaffe" i sklep "Magazin Sasza", w którym nadal można kupić oryginalne rosyjskie produkty. Mieszczą się one w budynku dawnego kasyna oficerskiego.
Dzięki wszechobecnemu dzisiaj Internetowi dawni rosyjscy pracownicy, mieszkańcy Bornego Sulinowa kontaktują się ze sobą, tworząc specjalne grupy na rosyjskim odpowiedniku znanego portalu społecznościowego. Grupy nie są zamknięte tylko dla Rosjan. Należą do nich również Polacy, którzy dzięki temu odnaleźli wielu przyjaciół z tych dziwnych, tajemniczych czasów...
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
 |
| www.bornesulinowo.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz